Ptaszki ćwierkają, że niedługo eduVulcan dotarze do Rzeszowa. Rodzice i uczniowie jednej z Rzeszowskich szkół otrzymali wiadomość: Od 1 grudnia 2025 roku będziecie korzystać z nowej aplikacji „eduVulcan”. Choć na teraz nie wiemy wiele, może to zapowiadać całkowity koniec ery ResMana w szkołach – systemu, który, choć miał swoje wady, był „nasz”. Wcześniej to samo przydarzyło się Opolskiej eSzkole. Co ta zmiana oznacza dla miasta, rodziców i bezpieczeństwa danych uczniów?
Uwaga: nie znamy jeszcze szczegółów migracji – dopiero wysłaliśmy o nie zapytanie do urzędu miasta Rzeszów.
Wiadomość, która zmienia zasady gry
Choć próżno szukać w tej sprawie oficjalnych komunikatów władz Rzeszowa, dyrektorka Zespołu Szkół Technicznych w piątek rozesłała następującą wiadomość w swojej szkole:
Dla przeciętnego użytkownika brzmi to zapewne jak zwykła aktualizacja techniczna. „Nowoczesna, intuicyjna odsłona” – zachwalają komunikaty. Ale dla nas, osób patrzących władzy i korporacjom na ręce, to sygnał alarmowy. Rzeszów właśnie dołącza do listy miast, które oddają swoje kompetencje wielkiemu, komercyjnemu graczowi na jego własnych zasadach.
Papa, ResMan?
Wielu z nas narzekało na ResMana, ale trzeba oddać mu to, co jego: to był system unikalny. Choć technologicznie oparty na rozwiązaniach firmy VULCAN, był tworzony w ścisłej współpracy z miastem Rzeszów.
To nie był produkt „z pudełka”, który wciska się każdemu klientowi jak leci. ResMan był szyty na miarę. W tym modelu priorytetem był interes publiczny i potrzeby rzeszowskich placówek, a nie wyniki sprzedaży. Dzięki temu miasto miało realny wpływ na to, jak system wygląda, jak funkcjonuje i – co najważniejsze – miało kontrolę nad danymi. To była nasza, rzeszowska cyfrowa suwerenność.
Utrata kontroli i Opole
Przejście na eduVULCAN to coś więcej niż zmiana szaty graficznej. To moment, w którym miasto kapituluje i staje się jednym z tysięcy klientów korporacji. Choć nie znamy jeszcze szczegółów tej konkretnej migracji, to najpewniej Rzeszów straci swoją niezależność. Od teraz to dostawca oprogramowania będzie dyktował warunki, decydował o tym, jakie funkcje są dostępne, a jakie trafią za paywall w aplikacji mobilnej.
Nie jest to pierwszy taki przypadek. Podobny scenariusz przerabiali już mieszkańcy Opola. W wakacje 2025 roku Opolska eSzkoła przeszła transformację: najpierw system samorządowo-prywatny, potem migracja do chmury giganta, a na końcu rodzic zostaje sam na sam z ofertą „premium” w aplikacji. W efekcie Opolska eSzkoła de facto przestała istnieć.
Postępująca komercjalizacja edukacji to fakt. Nasze dane, oceny, frekwencja i uwagi, stają się towarem, wokół którego buduje się mur, za którego przekroczenie trzeba zapłacić. Kiedy miasto oddaje kontrolę nad platformą, traci narzędzia, by nas przed tym chronić.
Gdzie jest państwo? Czekamy na CDE!
W tym miejscu musimy głośno przypomnieć o obietnicach rządu. We wrześniu usłyszeliśmy o planach wprowadzenia Centralnego Dziennika Elektronicznego (CDE). Ma być to system państwowy, bezpieczny, wolny od reklam i mikropłatności. Zintegrowany z mObywatelem.
Sytuacja w Rzeszowie i Opolu pokazuje, że nie mamy czasu do stracenia. Kolejne miesiące zwłoki to kolejne miasta uzależniające się od prywatnych dostawców. Tymczasem od września o CDE nie usłyszeliśmy ani słowa. Mamy ogromną nadzieję, że prace nad nim nie utknęły w martwym punkcie. Potrzebujemy alternatywy. Potrzebujemy systemu, w którym uczniowie nie są generatorami danych do zmonetyzowania, a edukacja jest wolna od komercyjnej presji.
Czego oczekujemy?
Jako uczniowie i rodzice, nie zgadzamy się na bierne przyglądanie się prywatyzacji szkolnych danych. Od rządu oczekujemy konkretów:
- Opublikowania dokładnego harmonogramu prac nad Centralnym Dziennikiem Elektronicznym. Chcemy wiedzieć, kiedy rozpoczną się konsultacje i testy. Chcemy wiedzieć, kiedy to rozwiązanie trafi wreszcie do szkół.
- Udostępnienia założeń technicznych CDE. Pragniemy systemu open-source, którego bezpieczeństwo każdy może zweryfikować. Pragniemy także otwartego API, by każdy mógł korzystać z jego ulubionej aplikacji, bez przywiązania do dostawcy oprogramowania.
- Przyspieszenia prac nad CDE. Przypadek Rzeszowa pokazuje, że samorządy nie radzą sobie z presją technologiczną i finansową gigantów edutech. Państwo musi wkroczyć teraz, zanim rynek zostanie całkowicie zabetonowany przez prywatne monopole.
Rzeszów najpewniej traci właśnie cząstkę swojej samorządności, podobnie jak i niedawno Opole. Nie pozwólmy, by stało się to standardem w całej Polsce bez żadnej refleksji. Edukacja to nie towar.